Jak Oczekuję Najlepszego od Mojego Dziecka i Widzę, Jak Rośnie
Wyobraź sobie mnie, siedzącą na kanapie z herbatą, patrzącą, jak dziecko próbuje samo zapiąć kurtkę, choć guziki wciąż uciekają mu z rąk. Znasz to uczucie, kiedy chcesz, żeby twoje dziecko wyrosło na pewnego siebie, szczęśliwego człowieka, ale czasem nie wiesz, czy robisz to dobrze? To byłam ja, marząca o tym, by moje dziecko osiągało wielkie rzeczy, ale ucząca się, że wszystko zaczyna się od wiary w nie. Oczekiwanie od dziecka tego, co najlepsze, to jak dawanie mu mapy do sukcesu – i powiem ci, te chwile, kiedy widzisz, jak dziecko rośnie w siłę, to czysta magia!
Na początku myślałam, że dzieci same wiedzą, czego od nich chcę – no wiesz, że wystarczy powiedzieć „bądź grzeczny” i po sprawie. Ale raz, kiedy dziecko wróciło z przedszkola i powiedziało, że „nikt mnie nie lubi”, zdałam sobie sprawę, że to, co myślę o nim, kształtuje to, kim się staje. Jeśli będę widziała w nim lenia, będzie leniwe. Ale jeśli uwierzę, że jest zdolne, kreatywne i odpowiedzialne, to samo zacznie w to wierzyć. To jak samospełniająca się przepowiednia – oczekujesz najlepszego, a dziecko robi wszystko, by to potwierdzić. Raz powiedziałam: „Wiem, że dasz radę to zrobić!” przed trudnym zadaniem, i dziecko zaskoczyło mnie swoją wytrwałością. To był moment, kiedy zobaczyłam, jak moje słowa działają.
Oczekiwania to jedno, ale muszą iść w parze z pochwałami. Kiedy dziecko robi coś dobrego – pomaga w domu, rysuje serce, dzieli się zabawką – chwalę je od razu. Raz dziecko samo posprzątało swój pokój – nie idealnie, ale z dumą – a ja powiedziałam: „Wow, jesteś mistrzem porządku!” Oczy mu się zaświeciły, jakby wygrało nagrodę. Chwalę za wysiłek, nie tylko za wynik. Kiedy próbowało narysować psa, a wyszła krowa, śmiałyśmy się razem, ale dodałam: „Super, że użyłeś tylu kolorów!” To uczy, że warto próbować, nawet jeśli coś nie wychodzi. Każda pochwała to jak budowanie fundamentów pod pewność siebie.
Ważne są też jasne zasady. U nas w domu reguły są proste: sprzątamy po zabawie, mówimy „proszę” i „dziękuję”, szanujemy innych. Raz dziecko zapomniało o sprzątaniu zabawek, i zamiast krzyczeć, przypomniałam o zasadzie i dodałam: „Wiem, że następnym razem to ogarniesz.” Konsekwencje są jasne – jeśli coś przeskrobie, tracimy czas na bajkę, ale zawsze tłumaczę, dlaczego. Raz dziecko marudziło o karę, ale potem samo przyszło i powiedziało „przepraszam” – to było jak mały cud! Zasady dają poczucie bezpieczeństwa, a dziecko wie, czego się spodziewać.
![]() |
Wierzę w moje dziecko i widzę, jak rośnie. |
Rutyna to kolejny klucz. Staram się, żeby każdy dzień miał podobny rytm – śniadanie, zabawa, czas na naukę, wieczorna książka. Raz zapomniałam o rutynie w weekend, i dziecko było marudne jak smok – nauczyłam się, że porządek daje spokój. Ważny jest ruch – bieganie w parku, skakanie na trampolinie, jazda na rowerze. Raz dziecko wróciło z placu zabaw takie szczęśliwe, że samo zaproponowało pomoc w kuchni! Czas z kolegami też jest super – uczy dzielenia się i współpracy. Raz dziecko oddało swoją kolejkę na huśtawce – pochwaliłam je, a ono promieniało z dumy.
Uczę dziecko podejmowania decyzji. Kiedy wybiera, co zjeść na śniadanie – naleśniki czy kanapki – czuje, że ma głos. Raz chciało samo ubrać się do przedszkola – wyszło jak z tęczowej szafy, ale powiedziałam: „Mega styl, wybrałeś jak artysta!” To buduje odwagę. Ważne jest też mówienie o uczuciach. Kiedy dziecko się złości, siadam z nim i pytam: „Co czujesz?” Raz opowiedziało, że kolega zepsuł mu zabawkę – pomogłam nazwać złość i znaleźć rozwiązanie. To jak dawanie mu narzędzi do radzenia sobie z życiem.
Najważniejsze? Być przykładem. Dzieci patrzą na nas jak na superbohaterów. Jeśli ja mówię „proszę” do sąsiadki, dziecko robi to samo. Raz zapomniałam podziękować w sklepie, a dziecko mi przypomniało – myślałam, że pęknę z dumy! Dbam o siebie – jem zdrowo, czytam, znajduję czas na relaks. Kiedy dziecko widzi, że szanuję siebie, uczy się szanować innych. Dyscyplina to też sztuka – jestem stanowcza, ale sprawiedliwa. Raz dziecko rozlało sok – zamiast krzyczeć, powiedziałam: „Sprzątamy razem, to się zdarza.” To uczy, że błędy to nie koniec świata.
Spędzam z dzieckiem dużo czasu – gramy w planszówki, czytamy, chodzimy na spacery. Raz zrobiliśmy domek z kartonu – śmiechu było co niemiara, choć domek się zawalił! Zachęcam do aktywności, które uczą współpracy – zajęcia plastyczne, drużynowe gry. Raz dziecko wróciło z zajęć i powiedziało: „Mamo, pomogłem koledze!” To był moment, kiedy wiedziałam, że moje oczekiwania działają. Wierzę, że dziecko może być kreatywne, dobre, odpowiedzialne – i ono to czuje.
Były dni, kiedy myślałam: „Czy ja to robię dobrze?” Raz dziecko rzuciło kredką, bo coś nie wyszło, i czułam, że zawodzę. Ale potem przyszło z rysunkiem i powiedziało: „To dla ciebie, bo jesteś super.” To jak medal za trud. Oczekiwanie najlepszego to nie presja – to wiara, że dziecko ma w sobie siłę. Każdy uśmiech, każda pomocna dłoń to dowód, że idziemy w dobrą stronę. Mój dom to miejsce, gdzie dziecko rośnie, a ja razem z nim. Jak wspierasz swoje dziecko? Daj znać w komentarzu – jestem cała w słuch!
Tags
Parenting